empty street in Da nang
Azja,  Blog,  Podróże,  Wietnam

Post apokaliptyczny świat

Uwielbiam gry post apokaliptyczne, nawet niektóre filmy są niezłe. Nigdy jednak nie przyszło mi do głowy, że przyjdzie nam żyć w takim świecie! Tak właśnie się czuje obecnie chodząc po ulicach Wietnamu. Niemal puste ulice, prawie wszystkie sklepy zamknięte. Nawet uliczni kucharze poznikali, prawie nie widać ludzi, a ci którzy się przydarzą noszą maski na twarzy. Sceny niemal żywcem z filmów katastroficznych wyciągnięte. Po prostu niewiarygodne, że jeszcze kilka dni temu wszystko wyglądało kompletnie inaczej! Owszem, ludzie wcześniej też nosili maseczki, ale teraz wszyscy je mają na twarzach, a nie tylko co któryś z rzędu. W każdym razie obserwując panikę spowodowaną koronawirusem, tu czuliśmy się niemal całkiem bezpiecznie i zupełnie normalnie. Nie było tej paniki co na zachodzie.

Pierwsze środki ostrożności

I nagle, dosłownie z dnia na dzień wszystko zaczęło się zmieniać. Nikt się tych zmian nie spodziewał a już z całą pewnością nie my. W sumie byliśmy przekonani, że tutejszy rząd się dobrze przygotował na wirus. Czuliśmy się tu naprawdę bezpiecznie. Pierwszego dnia, gdy przylecieliśmy, na lotnisku poproszono nas o wypełnienie deklaracji zdrowia. W supermarkecie natomiast kazano nam założyć maskę, aby w ogóle wejść do środka. Gdy przyjechaliśmy było oficjalnie potwierdzonych tylko 64 chorych. Zakładaliśmy więc, że ta panika z zachodu nas nie dosięgnie. I nagle dziwne rzeczy zaczęły się dziać.

Najpierw zaczęto zamykać restauracje. Był oczywiście wydany oficjalny dokument. Dla pewności jednak po ulicach chodziła również policja i wojsko. Upewniali się, że puby i restauracje są pozamykane i ludzie w nich nie przesiadują. Co ciekawe, street food nie zaliczał się jeszcze wtedy do tych biznesów, które należało zamknąć. Bez problemu więc można było kupić sobie jedzonko na przy ulicznym stoisku. Mniej więcej w tym samym czasie zaczęły się również zamykać niektóre atrakcje turystyczne, ale nie wszystkie.

Napis na drzwiach sklepu oznajmiający że zamknięte z powodu covid-19

Dalsze restrykcje

Kilka dni później otrzymaliśmy powiadomienie od właściciela Airbnb, w którym się zatrzymaliśmy, że do 15 Kwietnia nikt nie może przyjmować nowych gości. Co za tym idzie – my nie możemy się do tego czasu wyprowadzić. Podesłał nam nawet oficjalne pismo.

Od tego momentu wszystkie sklepy były już zamknięte, poza aptekami i sklepami z jedzeniem. Street food już też zniknął z ulic. To w sumie było dla nas zrozumiałe, ale dlaczego zabronili przyjmowania nowych gości? To nie do końca ma sens. W tym momencie granice Wietnamu były już zamknięte i nie przyjeżdżali nowi turyści, którzy mogliby roznosić wirus. Ci co już tu byli albo byli zdrowi albo na kwarantannie. Po co więc takie zarządzenie? Tak czy inaczej dla właściciela naszego mieszkania to było jak najbardziej na rękę. Oznaczało to, że miałby pieniądze od nas za przedłużenie wynajmu wiedząc jednocześnie, że nikogo innego i tak nie może przyjąć.

Nam się to jednak nie bardzo uśmiechało. Choć mieszkanie było naprawdę fajnie i nie bardzo mieliśmy się do czego przyczepić, to jednak to była kawalerka. Po miesiącu w niej stwierdziliśmy, że koniecznie musimy wynajmować w przyszłości mieszkania z oddzielną sypialnią. Często chodzimy spać o zupełnie innych godzinach i głupie gotowanie wody w czajniku budzi drugą osobę. Tak czy inaczej uważamy, że to dość dziwne zarządzenie, choć poradziliśmy sobie z tą sytuacją, ale o tym innym razem.

Puste ulice

Kolejna dziwna (dla nas) rzecz jaką zauważyliśmy kilka dni później to samochód jeżdżący ulicami bardzo wczesnym porankiem (a dla nas w środku nocy), czyli w okolicach 6 rano i nadający przez megafon jakiś komunikat. Nie mamy pojęcia co oni tam mówią, ale wyłapaliśmy “Covid-19” więc pewnie kolejne jakieś zarządzenia.

W tym momencie wszyscy już muszą nosić maski wychodząc na zewnątrz. Dozwolone są jedynie dwie osoby obok siebie i nakazana jest odległość 2 metrów pomiędzy ludźmi. Wszystkie atrakcje turystyczne są zamknięte. Przynajmniej w sklepach niczego nie brakuje i nadal bez problemu można kupić wszystko co możesz potrzebować do przetrwania. W przeciwieństwie do Zachodu tu nie zauważyliśmy panicznego wykupowania czegokolwiek, a już z pewnością nie papieru toaletowego! Tego fenomenu chyba nigdy nie zrozumiem, po co komu papier w czasie takiego kryzysu?! W lokalnych wiadomościach przeczytałam, że tutejszy rząd zapewnia, że jedzenia w sklepach nie zabraknie. Nie ma więc potrzeby kupowania na zapas… i wyobraźcie sobie nikt tego nie robi!

Jak więc zmieniło się nasze życie w tym dziwnym post-apokaliptycznym świecie?

Wcale się nie zmieniło! A w każdym razie bardzo niewiele. Nadal pracujemy 5 dni w tygodniu. Nadal wychodzimy na zakupy w weekendy. Wprawdzie nie możemy niczego pozwiedzać na razie. Za to mamy więcej czasu, by pograć jeszcze więcej w post apokaliptyczne gry…. trzeba być przygotowanym na wszystko, nie?

Prawie pusta plaża w Da Nang to jednak niecodzienny widok.

Lokalni ludzie patrzą teraz na nas podejrzliwie. Wcześniej trudno było przejść ulicą by nie zostać zaczepionym przez kogoś, kto próbował nam coś sprzedać. Teraz trzymają się od nas z dala. Prawdziwy raj dla takich introwertyków jak my! Nie wspominam nawet o tym, że jak już w końcu będzie po wszystkim a turyści jeszcze nie zdążą napłynąć, będziemy mogli zrobić fotki wszystkich turystycznych miejsc bez tłumów turystów w tle! Trzeba zawsze patrzeć na jasną stronę życia!

0 0 votes
Ocena Wpisu
Subscribe
Powiadom o
guest

0 Komentarze
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x