Azja,  Blog,  Malezja,  Podróże,  Wietnam

Czy boimy się Coronawirusa?

Wiele osób pyta nas jak wygląda sytuacja z Koronawirusem w Malezji. Czy jest taka sama panika jak w Europie i Stanach czy nie. I szczerze nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć z całą pewnością. Problem głównie polega na tym, że w Azji ludzie i tak często nosili maski w ochronie przed zanieczyszczeniem powietrza, alergiami czy też, gdy byli przeziębieni.

Środki ostrożności w sklepach

Faktem natomiast jest, że w sklepach widujemy napis, że maseczek i alkoholu do rąk chwilowo nie ma, a więc jednak zainteresowanie nimi musiało się zwiększyć. Na pierwszy rzut oka jednak ciężko zauważyć różnicę. W sumie nigdy nie liczyliśmy ile ludzi nosi maski zanim wybuchła panika związana z wirusem, to byłoby trochę dziwne. Kilkakrotnie jeździliśmy też taksówkami i nie zauważyliśmy, by kierowcy podejmowali jakieś szczególne kroki ostrożności. Wszystko wygląda dość normalnie.

W sklepach i innych miejscach publicznych pojawiły się plakaty informujące o tym, jak się chronić przed koronawirusem oraz na stołach w restauracjach, przy kasach w sklepach itp pojawiły się butelki z alkoholem do rąk. Z drugiej strony patyczki do jedzenia i sztućce nadal znajdują się w restauracji na stołach jakby nigdy nic i mogą zbierać latające obok bakterie i wszelkie inne ustrojstwo bez większych przeszkód.

Malezyjczycy twierdzą, że u nich nie ma tak wielkiego problemu z wirusem, bo oni jedzą bardzo ostre potrawy, a wirus podobno nie lubi gorąca. Oczywiście to tylko ich teoria, ale skoro nadal nie wiemy zbyt wiele na jego temat to wszystko jest możliwe.

Jeśli chodzi o nas, to raczej nie przejmujemy się aż tak bardzo. Oczywiście jesteśmy ostrożni, ale bez przesady. Maseczek nie nosimy, bo nie widzimy takiej potrzeby, pomijając fakt, że ich skuteczność i tak jest nikła. Używamy natomiast alkohol do rąk, ale to akurat nie jest żadna nowość ani odejście od normy w naszym przypadku. Ja zawsze miałam ze sobą alkohol nawet zanim pojawił się problem. Wprawdzie bardzo sporadycznie wychodzimy z domu, bo przecież w tygodniu trzeba pracować. Natomiast jeśli już wychodzimy to często właśnie w te bardzo tłoczne miejsca jak supermarkety czy targi. Od ponad roku podróżujemy po Azji i póki co nie mieliśmy problemów zdrowotnych i mamy nadzieję, że tak pozostanie.

Lotnisko w czasie covid-19

Dość ciekawym widokiem było lotnisko w Kuala Lumpur. Byliśmy na tym lotnisku już kilka razy, ale pierwszy raz było ono tak opustoszone. Wręcz było to lekko przerażające. Choć z drugiej strony bardzo przyjemne. Pierwszy raz odprawa celna odbyła się w tak krótkim czasie. Ani śladu ogromnych kolejek. Prawie wcale nie było tam ludzi. Coś co natomiast rzuciło nam się w oczy, że jak już mijaliśmy ludzi to niemal wszyscy biali mieli maski na twarzy, a to akurat dość niespotykany widok. Oczywiście tu także alkohol do rąk został umieszczony w strategicznych miejscach. A może zawsze tam były tylko nigdy wcześniej nie zwracaliśmy na to uwagi.

Środki ostrożności w Wietnamie

Samolot do Wietnamu również był niemal pusty. Na oko było w nim może z 50-70 osób. I tu także biali mieli założone maski. Azjaci, jak zwykle, jedni mieli, inni nie. Nic nadzwyczajnego w tej kwestii. Trafiła się nam w samolocie nawet jedna blondynka, która nie tylko nosiła maskę, ale również przed zajęciem miejsca wycierała wilgotnymi chusteczkami siedzenie.

Po wylądowaniu w Wietnamie natomiast już niemal 90% ludzi nosiło maski. Niektórzy nawet podwójne. Znaleźli się też tacy co mieli założone foliowe płaszcze przeciwdeszczowe (choć przecież nie padało), a nawet kapelusze z foliową ochroną na całą twarz. Wyglądało to trochę jak dziwaczny kapelusz pszczelarza. Na lotnisku przed odprawą był ogromny tłum ludzi i lekkie zamieszanie.

Okazało się, że ustawiono tam stoliki ze służbami medycznymi i kazano wszystkim wypełnić deklarację zdrowotną, co rzecz jasna opóźniało przejście dalej. Jak już się miało stempelek od lekarza na tej deklaracji to reszta poszła bardzo sprawnie i bez problemowo. Lokalny lot był zdecydowanie łatwiejszy. W zasadzie wszystko szło super szybko. Jedynym odstępstwem od normy był fakt, że w samolocie pasażerowie byli poproszeni by założyć maseczki, a ci którzy ich nie posiadali otrzymali je od stewardesy.

A życie w Wietnamie zdaje się płynąć zupełnie zwyczajnie. Wcale nie widzimy więcej masek. Nadal na ulicach pełno sklepikarzy, jadłodajni ulicznych i motorów wszędzie gdzie okiem spojrzeć. Niewiele tu się zmieniło od naszej poprzedniej wizyty. Nadal prawdziwy Sajgon! No, może poza alkoholem do rąk ustawionych tu i ówdzie, obowiązkowych maseczek w dużych centrach handlowych… i wyjątkowo wpadającą w ucho piosenką w radio.

0 0 votes
Ocena Wpisu
Subscribe
Powiadom o
guest

0 Komentarze
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x