Czy warto pojechać do Kuala Lumpur?
Tajlandia była dla nas zupełnie nowym światem, gdzie niemal wszystko wydawało się być inne niż w Europie. Kuala Lumpur natomiast wydawał się nieco bardziej zbliżony do tego co znamy. Bez wątpienia to ogromne miasto pełne drapaczy chmur, nowoczesnych budynków i drogich samochodów. Znajdziesz tam jednak także „domy” zrobione niemal w całości z blachy falistej oraz pordzewiałe i ręcznie domowym sposobem naprawiane samochody jak ten poniżej z blachą przykręconą śrubami do dachu.
Po miesiącu w Tajlandii bez najmniejszej kropli deszczu powitaliśmy tutejsze ulewy z radością. Spacerowaliśmy ulicami bez parasoli czy jakiegokolwiek ubrania przeciwdeszczowego z ogromnymi uśmiechami na twarzy. Deszcze i burze tu zaimponowały nam. Za każdym razem wychodziliśmy do okna lub na balkon by obserwować niesamowite błyskawice oraz deszcz, który był tak gęsty, że w ciągu jednej chwili „zasłaniał” pół miasta! Dosłownie zasłaniał! Nie mogliśmy się powstrzymać przed robieniem masy niesamowitych zdjęć i kilku filmów.
Batu Caves i setki schodów
Chyba najbardziej znaną atrakcją turystyczną w Kuala Lumpur są Batu Caves. Jest to hinduistyczne miejsce religijne usytuowane w ogromnych jaskiniach znane z ponad 200 kolorowych schodów i małp biegających wśród turystów. Trzeba mieć niezłą kondycję, by wspiąć się po tych schodach w tutejszych temperaturach… a u nas kondycja akurat nie jest najmocniejszą stroną. Musieliśmy sobie zrobić kilka przerw po drodze na odpoczynek i wodę, ale robienie zdjęć wszędobylskim małpom skutecznie zatuszowały nasz ewidentny brak uprawiania jakichkolwiek sportów. Że też jeszcze nikt nie wpadł na pomysł ruchomych schodów albo windy w tym miejscu! Przecież to takie nowoczesne miasto!
Byliśmy pod ogromnym wrażeniem obserwując dostawców wody i przekąsek, którzy z koszami pełnymi produktów śmigali w górę i w dół co chwila. Dla nas nawet bez obciążenia to był wyjątkowo duży wysiłek. Mieliśmy nadzieję trochę odpocząć w środku, ale ku naszemu zaskoczeniu tam wcale nie było chłodniej a ogromna wilgoć w powietrzu sprawiała, że dosłownie gotowaliśmy się w sosie własnym! Wewnątrz jaskini, było kilka…naście? dziesiąt? dodatkowych schodów do kolejnej części jaskini, ale postanowiliśmy sobie to odpuścić.
Warto zobaczyć Batu?
Ogólnie jaskinia jest faktycznie olbrzymia z uroczymi prześwitami w „suficie”. Wewnątrz znajduje się coś w rodzaju małej kapliczki, gdzie ludzie się modlą (?), a wzdłuż ścian poustawiane są kolorowe, zapewne również religijne, figurki. Nie wiemy absolutnie nic na temat hinduizmu, ani ich tradycji i prawdę mówiąc nie szczególnie mamy zamiar zagłębiać ten temat, ale obejrzeć rytuały innych ludzi to zawsze ciekawostka warta zobaczenia. Na dole schodów natomiast jest sporo sklepików sprzedających pamiątki (z dość wygórowanymi cenami), kilka restauracji i pań wykonujących tatuaże henną. Przy wejściu/wyjściu natomiast stoi masa taksówkarzy, którzy uparcie i denerwująco nawołują „Taxi, Taxi” próbując złapać klientów wśród wychodzących. Czy było warto pojechać do Batu? Chyba najbardziej dla sportu! A tak poza tym? Nie szczególnie… My jesteśmy trochę ignorantami religijnymi, więc to nas nie bardzo ruszyło.
Bliźniacze wieże Petronas
Kuala Lumpur jest dość nowoczesnym miastem, a w każdym razie z pewnością takie sprawia wrażenie jego centrum. Jedną z atrakcji centrum miasta są oczywiście najwyższe na świecie bliźniacze wieże Petronas Towers oraz znajdujące się poniżej olbrzymie centrum handlowe. Za około $20 dolarów można wjechać na górę by podziwiać miasto z 86 piętra lub z pomostu łączącego wieże, który znajduje się na 41 piętrze. Jednak liczba biletów dziennie jest ograniczona, a kolejka chętnych jest ogromna, więc my sobie tę przyjemność odpuściliśmy. Poza tym mieliśmy sami mieszkanie na 43 piętrze, to można powiedzieć, że to co z mostu można było zobaczyć my mieliśmy w cenie mieszkania 😉
Galeria Handlowa Suria KLLC
Wokół wież poza oczywiście ogromną ilością turystów pełno jest również ludzi sprzedających mini obiektywy do aparatów telefonicznych lub oferujących zrobienie ci zdjęć z wieżami w tle za odpowiednią cenę. Jak zwykle omijaliśmy ich skrupulatnie, choć nie było to proste, bo są wyjątkowo natarczywi. Na dole wież znajduje się chyba największa galeria handlowa Suria KLCC. Składa się ona z kilku pięter różnorakich sklepów i restauracji. Z naszych obserwacji wynika, że te najbardziej drogie i markowe sklepy znajdują się na niższych piętrach zaraz przy wejściu do galerii, a im wyżej tym taniej. Można tam jednak znaleźć niemal wszystko i niemal na każdą kieszeń, choć mimo wszystko lokalne markety i sklepiki są tańsze.
Pokaz światła i dźwięku Symphony Lake
Co nam się jednak bardzo podobało i wszystkim polecamy to pokaz światła i dźwięku za galerią (Symphony Lake Light and Sound show), który odbywa się codziennie o 20, 21 i 22:00 i jest darmowy. Jest to pokaz tańczących i pięknie oświetlonych fontann, które mają podobno zaprogramowane ponad 150 różnych aranżacji.
Petaling – Chińskie miasto
Wybraliśmy się również kilka razy na sławny Chiński uliczny market Petaling. Zdecydowanie rzuca się w oczy tutaj Chiński wystrój, a calość poprawia unoszący się w powietrzu mix zapachów z ulicznych restauracji, których jest tu bardzo dużo. Wzdłuż tej ulicy oczywiście jest cała masa sklepikarzy sprzedających głównie pamiątki, ubrania i podróbki markowych rzeczy. Sprzedawcy, chyba jak wszędzie w Azji, są dość natarczywi i niekiedy denerwujący. Wystarczy tylko niechcący na któregoś spojrzeć, by zaczął ci wciskać niemal na siłę cokolwiek ma na sprzedaż. Zwykle jednokrotne „Nie, dziękuję” tu nie wystarcza, bo zwyczajnie spróbuje ci zaoferować coś innego ze swojego asortymentu zamiast się odczepić. Jedzenie natomiast jest tu bardzo tanie i pyszne. To w zasadzie główny powód, dla którego tu wróciliśmy kilka razy.
Pałac Sułtana
Jednym z najczęściej fotografowanym budynkiem w Kuala Lumpur jest pałac sułtana Abdul Samad. Nie byłaby to atrakcja turystyczna, gdyby nie była otoczona tłumami turystów rzecz jasna. Zrobienie zdjęcia bez innych ludzi w tle jest niemal niemożliwe. Za to można obejść ten pałac niemal cały na około i o dziwo z tyłu budynku ludzi jest już znacznie mniej. Co jest dla nas w sumie niezrozumiałe, bo tyły są równie piękne jak przód, a może nawet bardziej. Bardzo przyjemny klimacik tam panuje, jest wiele miejsc by usiąść i się zrelaksować jednocześnie podziwiając piękno budynku.
Parki w Kuala Lumpur
Dla wielbicieli natury Kuala Lumpur ma do zaoferowania kilka bardzo przyjemnych parków. Jeden znajduje się dosłownie za bliźniaczymi wieżami, gdzie można zobaczyć wiele ciekawych i nietypowych (dla nas Europejczyków) roślin i drzew. Innym ciekawym parkiem wartym polecenia jest KL Forest Eco Park. To trochę jak spacerowanie przez dżunglę w środku miasta. Znajduje się tu kilka różnych ścieżek włącznie z mostami zawieszonymi pomiędzy drzewami, dla lepszego efektu. Spędziliśmy tu kilka godzin podziwiając naturę i wylewając szóste poty wchodząc na kolejne wieże prowadzące do mostów.
Na koniec bardzo wszystkim polecamy wchodzenie w przypadkowe małe uliczki, by zobaczyć jak lokalni ludzie żyją. Nigdy nie wiesz na co możesz trafić. My w ten sposób trafiliśmy na kilka małych buddyjskich kapliczek, o których nie ma słowa wspomnianego w żadnym przewodniku turystycznym.
Śmieci
Do tej pory zdążyliśmy już przywyknąć do widoku śmieci na każdym kroku. Nie przestaje nas to jednak nadal zadziwiać jak bardzo ludzie nie dbają o swoje otoczenie i środowisko. Trafiliśmy na przykład na śmietnik całkowicie pusty, za to tuż za nim była cała góra śmieci. Czy to naprawdę tak trudne wrzucić śmieci do kosza? Co gorsze widziałam ludzi wyrzucających ogromne wory śmieci prosto do rzeki, co zjeżyło mi włosy na plecach. Nic dziwnego, że tutejsze rzeki śmierdzą jak ścieki a woda w kranie jest kompletnie nie zdatna do spożycia. W Europie dużo się mówi na temat ochrony środowiska, ale nie doceniamy w jak pięknym i czystym kraju mieszkamy póki nie zobaczymy tego co dzieje się tu w Azji. 😱
Nasze wrażenia
Kuala Lumpur nas nie zachwyciło ani nawet za bardzo nie zaskoczyło. W porównaniu do Tajlandii, która była zupełnie inna niż to co znamy, Kuala Lumpur wyglądało w pewnym sensie jak duże Europejskie miasto, z kilkoma wyjątkami. Odpowiadała nam tu pogoda. Wprawdzie jest tu też gorąco i wilgotno, ale fakt, że często pada deszcz i są burze sporo zmienia w ogólnym odczuciu. Gigantyczne burze jakie tu widzieliśmy z pewnością na zawsze pozostaną w naszej pamięci. Swoją drogą, w przeciwieństwie do Europy, Kuala Lumpur jest świetnie przygotowane na tutejsze tropikalne deszcze. Wszędzie są olbrzymie kanały burzowe, często pokryte kafelkami chodnikowymi i służące za chodnik… choć trzeba być dość ostrożnym chodząc po nich, bo wielokrotnie się zdarza, że co jakaś kafelka jest połamana, lub jej brakuje całkowicie, a wpadnięcie do takiego kanału z pewnością nie należy do przyjmeności.
Wielki plac budowy
Całe miasto wygląda jak jeden olbrzymi plac budowy. Gdzie nie spojrzysz sterczą dźwigi budowlane. Nie jestem pewna, czy faktycznie jest tu zapotrzebowanie na taką ilość biurowców i budynków mieszkalnych. Szczególnie, że nie raz widzieliśmy wielkie opuszczone budynki, lub nawet jeszcze nie skończone budowy, które też zostały w połowie zarzucone. To daje do zrozumienia, że coś tu nie gra, ale ja się nie znam, może faktycznie jest na to rynek? W każdym razie gdzie nie spojrzysz z całą pewnością zobaczysz co najmniej jeden dźwig w zasięgu oka. Gwarantuję.
Nie wiem czy w Malezji legalne jest strzelanie za bezprawne wejście na prywatny teren, ale widzieliśmy znaki coś takiego sugerujące. Z całą pewnością nie zamierzamy tego kiedykolwiek sprawdzać.
Karaluchy mutanty
Wprawdzie to już nie jest tak bardzo zaskakujące po Tajlandii, ale tu również znajdują się monstualne karaluchy. Nie takie tam maleństwa jak w Europie. Te są naprawdę przeraźliwie ogromne. Jeden taki zmarnował mi calutką noc, gdy obudziło mnie takie paskudztwo łażące mi po twarzy. I weź tu zaśnij ponownie po takim przeżyciu? Niby wiem, że nic mi ten owad by nie zrobił, ale sama myśl, że to coś po mnie łaziło wystarczyło, by zmarnować mi noc.
Tam gdzie ludzie i śmieci, tam oczywiście są również szczury. Całe hordy szczurów biegających po ulicach, szczególnie nocami, ale i w dzień ich nie brakowało. Nas to już nie zaskakuje, ale wspominam dla tych którzy się wybierają do Azji i się szczurów boją (lub brzydzą).
Mieszanka kultur
Kuala Lumpur słynie z mieszanki kultur i narodowości. W Europie teraz jest to też dość głośny pomysł. Jak to więc tutaj wygląda? Tu są różne kultury, religie i różne narodowości od setek lat…. i za cholerę nie można powiedzieć, że się „wymieszały”. Wręcz przeciwnie! Jadąc przez miasto można bez większego problemu powiedzieć, gdzie zaczyna się i kończy dzielnica Chińska, Tajska, czy Muzułmańska. Wcale się nie mieszają. Mieszkają w tym samym mieście… i to by było na tyle w tym temacie.
Ach te windy
Ostatnia rzecz, która niesamowicie nas w Kuala Lumpur wkurzała to winda. A tak dokładniej guziki do pięter w windzie. A jeszcze dokładniej ludzie, którzy zaraz po wciśnięciu swojego guziczka, stawali tuż przy tablicy zasłaniając ją swym ciałem. Wchodzisz sobie do windy i szukasz jak idiota, gdzie te cholerne guziki a tu się okazuje, że jakiś dzwon postanowił sobie przy nich stanąć. I to nie była pojedyncza sytuacja. Z jakiegoś powodu w Kuala Lumpur to się nam zdarzało w każdym budynku z windą w jakim byliśmy!
Podsumowanie wydatków
Kategoria | MYR | PL |
---|---|---|
Transport (Samolot/Autobus/Statek) | 384.98 | |
Mieszkanie | 4348.00 | |
Taksówki | 268 | 260.34 |
Ubrania | 871.90 | 846.99 |
Produkty spożywcze | 3,416.52 | 3318.92 |
Restauracje | 1,206.92 | 1172.42 |
Pamiątki | 83 | 80.64 |
Kosmetyki | 52.80 | 51.31 |
Sim/Internet | 235 | 228.27 |
Zwiedzanie (bilety itp) | 147.65 | 143.47 |
Papierosy | 1,154.90 | 1121.91 |
Inne | 3,023.98 | 2937.64 |
Suma (55 dni) | 14,894.91 |