Azja,  Blog,  Malezja,  Podróże

Straszne a jednocześnie spokojne miejsce w Malace

Do Malaki pojechaliśmy autobusem. Właściciel mieszkania, które zarezerwowaliśmy napisał, że przyśle po nas kogoś na stację. My mieliśmy zamiar wziąć taksówkę, ale skoro sam zaproponował, to czemu mielibyśmy się upierać przy taksówce? Przyjechała po nas jego kuzynka (chyba) Yvonne. Nie sprawdziliśmy w sumie za bardzo miejsca, w jakim planowaliśmy się zatrzymać. Okazało się, że to jest całkiem spory kawałek od centrum miasta. Dojazd zajął nam około pół godziny. Może trochę więcej nawet, bo po drodze zatrzymaliśmy się na sławne lody kokosowe. Łatwo było poznać, że to lokalny przysmak, bo kolejka była bardzo długa, ale warto było poczekać.

Balkon z widokiem na morze

Po dojeździe na miejsce pierwsze co nam się rzuciło w oczy, to fakt, że budynek wygląda jak ogromny opuszczony hotel. Nie mieliśmy jednak zbyt wiele czasu by się przyglądać. Yvonne zaprowadziła nas prosto do mieszkania i pierwsze co zrobiła to otworzyła na całą szerokość drzwi balkonowe i zaprosiła nas na balkon. Genialny sposób, by pokazać to co w mieszkaniu najlepsze. Widok nas zachwycił. Gdy się odwracałam, by przejść dalej do oglądania mieszkania zauważyłam kątem oka, że Yvonne robiła nam zdjęcie. Wydało mi się to trochę dziwne. Mogła coś wspomnieć. Kilka dni później wysłała nam te zdjęcia. Taka mała niespodziewana pamiątka.

Mieszkanie w Riviera Bay

Duży pokój był naprawdę ogromny. Znajdował się w nim okrągły szklany stół, stolik na kawę, sofa i siedzenia ratanowe oraz szafka z dużym telewizorem. W mieszkaniu znajdują się dwie sypialnie, obie z dużym i bardzo wygodnym łóżkiem, szafą na ubrania oraz toaletka, którą my używaliśmy bardziej jako biurko do pracy. Kuchnia też jest całkiem spora. Znajduje się tam elektryczny palnik, postawiony na przykrytej deską prawdziwej kuchence gazowej, ale chyba nie podłączonej do gazu. Poza tym oczywiście lodówka, czajnik elektryczny, zestaw talerzy i kubki.

Właściciel postarał się również o wodę, kawę, herbatę i owoce dla nas na powitanie. Bardzo miły gest. To mieszkanie było zdecydowanie za duże jak na nasze potrzeby, ale kto by tam czepiał się takiego szczegółu. Pierwsze co zrobiliśmy, gdy zostaliśmy sami w mieszkaniu to zaczęliśmy szukać więcej informacji na temat tego budynku. Okazało się, że to faktycznie kiedyś był hotel i to nie byle jaki, czterogwiazdkowy. Znaleźliśmy na youtube video z czasów świetności hotelu. Co ciekawe pokoje tam pokazane wyglądają identycznie jak to co wynajęliśmy… nawet meble są takie same!

Opuszczony Hotel

Zrobiliśmy sobie małą wycieczkę po budynku i wokół niego. Zajrzeliśmy w miejsca, gdzie były otwarte drzwi. Wciąż czuć ten szyk, trochę przestarzały, ale jednak luksus tego hotelu, tyle tylko że teraz wszystko jest puste lub pozamykane. Recepcja i lobby hotelowe całkowicie puste sprowadzały dziwne dreszcze. Trochę straszny jest ten budynek taki pusty, a jednocześnie fascynujący.

Na tyłach budynku znajduje się dość spory i przez większość tygodnia całkowicie nie używany basen. W weekendy przyjeżdżają tu jacyś ludzie, więc jest trochę więcej życia. W tygodniu jednak odnosi się wrażenie, że jesteś jedyną osobą (poza ochroną) w budynku. Za basenem jest brama do plaży, niestety zamknięta na kłódkę. Najdziwniej jest jednak na parkingu. To jest ogromny parking pod całym budynkiem a stoi tam dosłownie kilka samochodów… jakieś 3 w sumie!!!

Pierwsza noc w tym mieszkaniu była dość ciężka. Naczytaliśmy się opinii innych ludzi na temat tego miejsca, że słyszą jakieś niewyjaśnione dźwięki, jakieś historie o duchach itp. Każda kolejna noc jednak była coraz lepsza. Z każdym dniem coraz bardziej docenialiśmy spokój tego miejsca. Potrafiliśmy pół dnia, a czasem też nocy przesiedzieć na balkonie delektując się ciszą łamaną wyłącznie szumem morza i podziwiając widok.

Okoliczne restauracje i sklepy

W pobliżu Riviera Bay znajdują się dwie restauracje serwujące nie tylko lokalną malezyjską kuchnię ale też trochę zachodniej. Podczas naszego pobytu wypróbowaliśmy niemal wszystkie potrawy jakie tam podają i znaleźliśmy kilka swoich ulubionych, które później zamawialiśmy już niemal za każdym razem. Najbliższy sklep natomiast znajduje się zdecydowanie za daleko na dojście tam piechotą.

Znaczy to nie tak, że się nie da. Raz wybraliśmy się na taką wycieczkę do sklepu, wróciliśmy niemal godzinę później, totalnie przepoceni i przemęczeni. I to był nasz pierwszy i ostatni raz, gdy poszliśmy do sklepu na piechotę. Może gdyby tutejsza pogoda była bardziej zbliżona do europejskiej to nie byłby to taki wielki wysiłek, ale w tym upale to raczej mało przyjemny spacer. Spacer rzecz jasna po ulicy, bo chodnika przez całą drogę nie ma. W każdym razie wszystkie kolejne zakupy robiliśmy w weekendy. Zamawialiśmy taksówkę/Grab i staraliśmy się kupić na tyle dużo by starczyło na cały tydzień. Pewnie byłoby znacznie łatwiej gdybyśmy mieli skuter… i gdybym ja nie bała się nimi jeździć!!

Pomimo wszystko pokochaliśmy Riviera Bay Condo do tego stopnia, że w pewnym momencie nawet zaczęliśmy sprawdzać jak kupić mieszkanie w tym miejscu. Bardzo ciężko było nam stąd wyjeżdżać i z całą pewnością będziemy chcieli tu jeszcze wrócić. To idealne miejsce by się wyciszyć, odpocząć od hałasu i pośpiechu miasta… i od ludzi.

5 1 vote
Ocena Wpisu
Subscribe
Powiadom o
guest

0 Komentarze
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x