Tajlandia okiem gderliwych tetryków
Byliśmy w Tajlandii zaledwie miesiąc, więc zdecydowanie nie możemy wylistować wszystkiego co jest dziwne lub denerwujące w Tajlandii. Możemy jednak zrobić listę rzeczy, które zauważyliśmy podczas obecnego pobytu, a potem dodawać nowe rzeczy, bo z całą pewnością do Tajlandii jeszcze wrócimy.
Angielskie tłumaczenia produktów
Pierwsza rzecz jaką zauważysz przyjeżdżając do Tajlandii to, że mało kto mówi po angielsku, a nawet jeśli mówi, to jest to trudne lub całkiem niezrozumiałe nawet dla osoby dobrze posługującej się tym językiem. Nie żebym wymagała nagle od całego świata, by porozumiewał się po angielsku… jak już to wolałabym po polsku 😉 W każdym razie przynajmniej po oficjalnych tłumaczeniach instrukcji użycia na produktach spodziewałabym się, że będzie to względnie poprawne. Cóż, przeliczyłam się w tym wypadku. Instrukcja obsługi lokalnego mydła przyniosła mi uśmiech na twarz na ładnych kilka dni.
Reklamówki i plastik
Robiąc zakupy, nawet w lokalnym sklepie, dostajesz milion reklamówek. Wygląda to jakby wszystkie produkty były sortowane według jakichś kategorii i pakowane osobno. Na przykład mięso pójdzie do jednej reklamówki, chleb do innej a napoje do kolejnej. Niezależnie od tego ile produktów kupujesz. Większość tych zakupów zmieściłaby się z powodzeniem do jednej reklamówki.
Napoje to w ogóle odrębna para kaloszy, bo do każdego napoju, nie ważne czy w puszce czy bultelce i jakiej wielkości jest ta butelka, dodatkowo dostaniesz słomkę do każdego z nich. Nawet do 2 litrowych butelek! Być może jeszcze nie dotarły tu wiadomości o wycofywaniu plastikowych słomek z użycia w Stanach i Europie. A być może po prostu mają to gdzieś? Jedno jest pewne, biorąc pod uwagę liczbę ludzi zamieszkujących Azję, jeśli wszędzie postępują w sklepach podobnie, to nasze Europejskie zachody o ratowanie środowiska niewiele zmienią. My produkujemy namiastkę tych śmieci w porównaniu z tym co tu widzieliśmy.
Śmieci wszędzie!
Reklamówki i słomki trzeba jeszcze dodatkowo wymieszać z wszystkimi innymi luźno latającymi śmieciami i workami ze śmieciami i rozrzucić je po każdym zakamarku kraju i mamy codzienny widok na jaki napotkamy Tajlandii. Śmieci są dosłownie wszędzie! Na plażach, wzdłuż ulicy, na chodnikach, trawnikach… WSZĘDZIE! A jak w upale rozkłada się taka ilość syfu to oczywiście należy się liczyć z niezbyt przyjemnym zapachem, od którego tu uciec się za bardzo nie da. Najbardziej uciążliwy jest on nocą… bo w ciągu dnia pewnie smog spalin z motorów i samochodów go zabija. Zanieczyszczenie powietrza jest tu dosłownie widoczne gołym okiem.
Brak chodników
Poza centrum Bangkoku, nie wiedziałam w Tajlandii porządnych chodników, które nadawałyby się do chodzenia. Coś co na pierwszy rzut oka przypomina chodnik, zwykle jest bardzo wąskie, często z drzewem lub słupem elektronicznym na środku co jakiś czas, albo po prostu zajęte przez zaparkowane pojazdy. Wielokrotnie łatwiej było po prostu iść ulicą.
Pomocni taksówkarze
Jak już jestem przy chodzeniu, to odnoszę wrażenie że tubylcy raczej piechotą nie poruszają się nigdzie. Za każdym razem, gdy szliśmy na spacer, albo do okolicznej restauracji, co drugi samochód okazywał się taksówką trąbiącą na nas i sprawdzającą czy aby nie potrzebujemy podwózki. Nie jestem pewna czy to normalne, czy po prostu widzieli białasa i chcieli dać znać, że w razie czego to oni tam są chętni „pomóc”?
W sumie to w zasadzie jestem w stanie zrozumieć, że nikt piechotą nie chodzi. Temperatury w Tajlandii są tak nieznośne, że jedyny bezpieczny sposób chodzenia to od skepu, do pubu, do restauracji do centrum handlowego… czyli innymi słowy – od jednego klimatyzowanego pomieszczenia do drugiego. W przeciwnym wypadku po 10 minutach zaczynasz gotować się we własnym sosie… znaczy, pocie. Na szczęście większość sklepów, pubów i restauracji posiada klimatyzację i są dosłownie co kilka kroków. Przy odrobinie szczęścia, można w ten sposób obejść pół miasta i spowrotem.
Tajski masaż
Spacery jednak mają inne niebezpieczeństwa. W związku z tym, że co kilka metrów jest jakaś restauracja, czy inny drobny biznes, musisz przygotować się, na zaciąganie cię do zakupów, zjedzenia czegoś czy na tajski masaż. Jeśli lubisz ten typ rozrywki to fajnie. Jeśli jesteś choć trochę jak my i nie bawi cię dotykanie przez obcą osobę przez pół godziny (lub więcej) to ominięcie tajskiego masażu jest wybitnie trudnym zadaniem i trzeba się oswoić z odmawianiem częściej niż zamawianiem 😉
Nie ma sensu gotować!
Jedzenie i drobne restauracyjki są tu dosłownie wszędzie. Niemal co drugi szałas, a nawet przerobiony motocykl oferuje coś smakowitego do jedzenia. Co mnie jednak bardzo zaskoczyło to fakt, że jedzenie na ulicy jest tańsze niż słodycze w sklepie. Szaszłyk z kurczaka kosztuje 20 Baht, podczas gdy paczka Oreo 30 Baht! W sumie patrząc na kuchnie jakie widzieliśmy w Airbnb oraz obserwacje tubylców dochodzę do wniosku, że tutaj mało kto gotuje w domu. Być może to jest powód, że tych straganów z jedzeniem jest tak dużo wszędzie. Ludzie zwyczajnie przyzwyczajeni są do jedzenia na ulicy a nie w domu?
Czarna kawa bez cukru?
Każdy kto mnie zna wie, że uwielbiam kawę. Szczególnie o poranku (ekhem, znaczy moim poranku). W Tajlandii jednak napotkałam pewien drobny problem: jedyna kawa do kupienia w większości sklepów to rozpuszczalna 3 w 1. Diabelnie ciężko jest również zamówić czarną i gorzką kawę w restauracji. W Tajlandii cukier dodaje się do niemal wszystkiego.
Dodatkowo wygląda na to, że uwielbiają również dodawać słodkie mleko skondensowane do wielu rzeczy. Kawa natomiast często zawiera i jedno i drugie! Kiedy zamawiałam czarną kawę, dostawałam czarną z cukrem. Gdy prosiłam bez cukru dostawałam z mlekiem skondensowanym a więc nadal słodką. Czasem moja prośba była całkowicie ignorowana i podawano po swojemu tak czy inaczej.
Ostatecznie poprosiłam Wayz o przetłumaczenie tekstu na Tajski : „poproszę czarną kawę, bez mleka, bez cukru i w ogóle nie słodką. ” Załączam obrazek dla osób, które jak ja lubią czarną kawę. Jest tylko jedno ale – to nie zawsze działa… Tajowie z tylko im znanych przyczyn czasem robią po swojemu tak czy inaczej.
Pająki linii elektrycznych
Nie mam pojęcia co jest grane z liniami elektrycznymi w Tajlandii, ale to wygląda na totaly bałagan. Niestety tak wygląda cała Tajlandia, a przynajmniej w znaczącej większości. Czasem linie idą do samej ziemi i przechodząc koło nich zastanawiasz się czy to aby napewno bezpieczne. Podobno wkurza to nawet lokalnych mieszkańców, jednak rząd nic z tym nie robi i raczej się nie zapowiada. A szkoda, bo często linie elektryczne paskudzą piękne widoki.
Produkty wybielające skórę
Każde mydło, krem, balsam czy maseczka są wybielające. Każde opakowanie kosmetyku zawiera napis „White” (biały). To dosłownie plaga. Podejrzewam, że większość z nich nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek wybielaniem. Część z tych produktów rozpoznaję z Europy, a jakoś nie chce mi się wierzyć, że mają inny skład specjalnie na teren Tajlandii. Co interesujące jednak, jeden krem UV jaki kupiłam faktycznie wybielił mi twarz, a myślałam, że już bardziej białym się nie da być. Oczywiście był to jakiś dziwny dodatek, który wizualnie wybielał i który zmył się po pierwszym myciu. Mimo wszystko doświadczenie dość ciekawe, bo nie sądziłam, że to w ogóle możliwe.
Karta SIM i internet
Sim i internet dla podróżników kosztuje tu niewiele ale oferty dla tubylców są jeszcze lepsze. Jest tylko jeden drobny szczegół – musisz znać tajski, bo zarówno strona internetowa jest po tajsku wyłącznie jak i wielu pracowników autoryzowanych sprzedawców nie mówi po angielsku. Jeśli przyjeżdżasz do Tajlandii na tydzień lub dwa to jeden z pakietów dla podróżników jest jak najbardziej wystarczający.
Jednak jeśli przyjeżdżasz na dłużej za niemal te same pieniądze można mieć dwa razy więcej internetu na cały miesiąc…. a więc zaopatrz się w Tajlandczyka, który ci to załatwi.
Domki dla dobrych duchów
Obok niemal każdego domu w Tajlandii są takie małe domki, czy też kapliczki. Niektóre są małe inne pokaźnych rozmiarów, ale wszystkie łączy jedna rzecz – ludzie zostawiają tam napoje i jedzenie. Podobno Tajowie wierzą, że duchy mieszkają w takich domkach i jeśli duch będzie najedzony i napity to przyniesie szczęście domostwu i zaopiekuje się mieszkańcami. Dość interesująca teoria. Oczywiście nie zamierzam komentować wierzeń innych ludzi. W sumie my też stawiamy w ogrodach jakieś krasnale i inne dziwactwa… u nas dla ozdoby, tu przynajmniej te domki mają jakieś „wyższe” zadanie.
Cenzura i papierosy
W Tajlandii palenie i picie alkoholu nie jest zakazane. Oglądając filmy w Tajskiej telewizji jednak, możesz ze zdziwieniem stwierdzić, że alkohol i papierosy są rozmazane. Trochę bez sensu taka cenzura, bo przecież i tak wszyscy wiedzą co się dzieje na filmie.
A tak przy okazji papierosów, jeśli używasz epapierosów i wybierasz się do Tajlandii ostrzegam, że zarówno płyny jak i epapierosy są tu zakazane i w zależności od ilości przywożonego towaru można otrzymać karę pieniężną a nawet trafić do więzienia.
Niedopatrzenie natury
I na koniec taka luźna myśl – palmy wykazują delikatnie niedopatrzenie natury w ich budowę: długi i wąski pień zakończony ogromnymi liściami i ciężkimi kokosami na samej górze! Nic dziwnego, że niemal wszystkie palmy są przechylone lub całkowicie przewrócone!
Nasze wydatki w Tajlandii
Tajlandia była krajem, w którym rozpoczęliśmy nasze nowe życie jako digital nomad. Wyjechaliśmy z domu z małymi plecakami, które zawierały wyłącznie najważniejsze rzeczy. Z góry założyliśmy, że ubrania kupimy sobie na miejscu, więc nic poza bielizną nie spakowaliśmy. Podobnie jeśli chodzi o środki czystości. Na miejscu okazało się jednak, że brakuje nam kilku innych rzeczy, o których nie pomyśleliśmy. Było to w sumie do przewidzenia, w końcu dopiero zaczęliśmy uczyć się naszego nowego trybu życia.
Musieliśmy też nauczyć się nowego sposobu zapisywania wydatków. Poprzednie aplikacje, których do tego używaliśmy były nastawione na używanie jednej tylko waluty. My natomiast musieliśmy jakoś to wszystko zapisywać i przeliczać. W czasie wypróbowywania kolejnych dostępnych aplikacji jest pewne prawdopodobieństwo, że część rzeczy gdzieś się zapodziała. Starałam się z tym pilnować, ale różnie to bywa.
Komfort kosztuje
Inna rzecz jest taka, że nie jesteśmy już młodzikami i nie tylko wyobrażamy sobie szukanie najtańszych z możliwych miejsc do spania typu hostele, ale również utrudniłoby to nam znacznie naszą pracę. Dlatego też nie rezygnujemy z naszego komfortu. Staramy się go utrzymać przynajmniej na takim standardzie, na jakim żyliśmy do tej pory jeśli nie lepszym i nie boimy się do tego dopłacić. Staramy się szukać względnie nie drogich miejsc, ale też nie wychodzimy ze skóry by to faktycznie było najtańsze z możliwych.
Podobnie jeśli chodzi o inne wydatki – szukamy tanich produktów, ale nie obchodzimy całego miasta w poszukiwaniu tego najtańszego. Za leniwi jesteśmy na to. W sumie kilka razy nam się zdarzyło nawet przepłacić, ale to głównie dlatego, że jeszcze nie orientowaliśmy się w lokalnych cenach. Oczywiście często, szczególnie na marketach do lokalnej ceny dodawany jest „podatek od turysty” i to mamy na uwadze. Jeśli już wcześniej widzieliśmy niższą cenę, to się przynajmniej trochę staramy stargować (jeśli już padamy z nóg i nie chce nam się łazić), lub szukamy tańszej oferty (zakładając, że jest względnie nie daleko, bo komu by się chciało w tym upale latać tylko po to by zaoszczędzić kilka złotych?).
Kategoria | THB | PLN |
---|---|---|
Transport (Samolot/Autobus/Statek) | 3,757.65 | |
Mieszkanie | 2,078.12 | |
Taksówki | 10,438 | 1,365.94 |
Ubrania | 9,993 | 1,307.70 |
Produkty spożywcze | 6,035 | 789.76 |
Restauracje | 4,604 | 602.50 |
Pamiątki/Prezenty | 1,413 | 184.91 |
Leki | 918 | 120.15 |
Kosmetyki | 1,160 | 151.79 |
Sim/Internet | 602 | 78.75 |
Zwiedzanie (bilety itp) | 240 | 31.43 |
Inne | 24,993 | 3,270.68 |
Suma (27 dni) | 13,739.38 |