Zostajemy tu do odwołania
Podczas gdy cały świat męczył się z koronawirusem tu w Da Nang czuliśmy się dość bezpiecznie. W Wietnamie nie było zarejestrowanego nowego przypadku wirusa od 100 dni i wszystko zdążyło wrócić do normy. Ulice znów były pełne ludzi, stoisk pełnych wszelkiego rodzaju jedzenia i wiecznie trąbiących samochodów i motorów. W każdy weekend dodatkowo obserwowaliśmy autobusy pełne lokalnych turystów zatrzymujące się przy okolicznych hotelach, których wokół nas jest od groma. Życie płynęło jakby nigdy nic i tylko wiadomości ze świata przypominały nam o tym, że wszędzie indziej ludzie nadal walczą z wirusem.
Jeszcze jedna rzecz o tym nam przypominała, szczególnie ostatnio. W związku z tym, że wkrótce kończy się nam wiza, zaczęliśmy powoli szukać kolejnego kraju do którego moglibyśmy pojechać. Niestety wszystkie kraje Południowo-wschodniej Azji nadal mają pozamykane granice. Wszystkie poza Kambodżą, która przyjmuje turystów, ale pod warunkiem, że złożą depozyt w kwocie $3000 na potencjalne koszty leczenia. Po naszym poprzednim doświadczeniu z Kambodży i tak to akurat nie wchodziło w rachubę. Więc jedyna rozsądna opcja jaka coraz bardziej stawała się prawdopodobna to powrót do domu. Tylko gdzie jest nasz dom teraz?
Nowe Przypadki
Problem rozwiązał się sam 26 Lipca, gdy pojawiły się w Da Nang dwa nowe przypadki wirusa. 27 lipca zarządzono całkowitą izolację i kwarantannę w Da Nang na najbliższe 2 tygodnie. W międzyczasie zanotowano ponad 400 nowych przypadków a 16 osób umarło. Wszystkie te przypadki były powiązane z Da Nang. Zdaję sobie sprawę z tego, że 16 umarłych nie brzmi wcale tak źle w porównaniu z innymi krajami, jednak Wietnam nie zanotował żadnych przypadków śmiertelnych w pierwszej fali wirusa, więc dla nich to jest ogromna liczba.
Jak tylko pojawiły się nowe przypadki wirusa 700 lokalnych turystów zostało przetransportowana z Da Nang z powrotem do domu. Nikt dokładnie nie wie skąd się wirus wziął, gdyż Wietnam od marca ma zamknięte granice dla wszelkich turystów zagranicznych. Nieoficjalnie tutejsi ludzie zwalają winę na nielegalnych imigrantów z Chin, ale prawdy pewnie nigdy się nie dowiemy. Wiemy natomiast, że jest to zupełnie nowa odmiana wirusa, która jest znacznie bardziej zaraźliwa. Jak na moje oko liczba umarłych sugeruje również, że bardziej śmiertelna, ale tego jeszcze oficjalnie nie potwierdzono.
Obecnie kwarantanna została przedłużona do odwołania. Wszyscy mają pozostać w domach, wychodzić tylko do sklepu po jedzenie (nie częściej niż raz na 3 dni), utrzymywać dystans od innych ludzi. Rząd Da Nang dosłownie mówi:
Musimy się upewnić, że każda rodzina izoluje się od drugiej rodziny, każda wioska od innej wioski, gmina od gminy i dzielnica od dzielnicy.
Da Nang Today
Nigdzie nie jedziemy
To oznacza jedno – nigdzie w najbliższym czasie się nie wybieramy. Nadal nie wiemy co z naszą wizą, która się kończy niedługo, ani gdzie pojedziemy w następnej kolejności. Na chwilę obecną i tak nie mamy innego wyjścia, musimy zostać tu gdzie jesteśmy do odwołania. Mamy tylko nadzieję, że nie będziemy musieli płacić kary za pozostanie w Wietnamie dłużej niż nasza wiza na to pozwala. Ale przecież to nie nasza wina, że nie można stąd nigdzie w tej chwili pojechać!
Póki co stosujemy się grzecznie do kwarantanny (tak jakbyśmy nie robili tego nawet gdy jej nie było haha) i podziwiamy zachody słońca z naszego balkonu. Niewiele więcej możemy tak naprawdę.